Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

Maja na bańce, czyli rozprawka o miodosytnictwie

Autor:
Zbigniew Mazgaj

Wielce Szanowni Państwo!
Temat tego felietonu podsunęła mi chrześnica, która napisała i obroniła pracę licencjacką poświęconą apiturystyce. Od razu, oczyma wyobraźni, ujrzałem się peregrynującego szlakiem miodosytni Rzeczypospolitej Obojga Narodów! Niestety, dzisiaj niektóre z nich leżą w Białorusi rządzonej przez Łukaszenkę, inne w bratniej Ukrainie doświadczanej przez wojnę. Cóż! Almanach z eskapady musi zaczekać na lepsze czasy. Tymczasem ograniczę się do krótkiej rozprawki o pszczołach, bartnictwie i miodosytnictwie. Ot tak, ku pokrzepieniu serc!

Najstarsza znana pszczoła miodna (Apis mellifera), zatopiona w bursztynie, liczy sobie jakieś 80 milionów lat. Pszczoły zatem towarzyszą rodzajowi Hominidae od zawsze i jestem absolutnie pewien, że człowiekowate namiętnie z tego korzystały. Wszak szympansy do dzisiaj zajadają się miodem, gdy tylko nadarzy się okazja. Kiedy zaś w wyniku filogenezy awansowaliśmy do rangi Homo (tracąc futra i ponoć zyskując rozum), nasi antenaci nadal ochoczo ruszali na rabież, mimo iż bywało to nader bolesne. Bezsprzecznie dowodzi tego rysunek naskalny z Jaskini Pająka (Cueva de la Araña) w okolicach Bicorp w Walencji. Przedstawia on otoczonego rojem pszczół troglodytę w trakcie pozyskiwania miodu metodą „na rympał”. Notabene: to najstarszy znany wizerunek bartnika przy pracy! I nic w tym dziwnego, wszak miód był w zasadzie jedynym dostępnym źródłem skondensowanych cukrów do czasu powstania plantacji trzciny cukrowej! Inne świadectwo archeologiczne pochodzi z Chin, gdzie znaleziono naczynia ofiarne liczące co najmniej 5 tysięcy lat. Z analizy osadu, który ostał się na ich ściankach, wynika, że zawierały jakiś trunek sporządzony z ryżu (jakże by inaczej!), miodu oraz winogron. O randze pszczelarstwa świadczą też wierzenia i dzieła sztuki. Starożytni Egipcjanie uważali, że pszczoły narodziły się z łez boga Ra. Dolny Egipt nazywano nawet Krainą Pszczół, a w godle jego faraonów znalazła się pszczoła. Jej wizerunek został też uwieczniony w hieroglifach, a to były przecież święte znaki przeznaczone do celów kultowych, świątyń, a także grobowców. Na co dzień używano pisma hieratycznego i demotycznego. Egipcjanie używali miodu nie tylko do sporządzania napojów oraz wypieków, ale również w medycynie do przygotowania antyseptycznych maści do gojenia ran. A wosku, chociażby do zamykania sarkofagów. Hellenowie zaś wierzyli, że pszczoły uratowały samego Zeusa. Tak, tak! Jak zapewne pamiętacie Kronos, papa Zeusa, obalił swego ojca Uranosa. Ten zaś rzucił klątwę, winszując mu podobnego losu. Zapobiegliwy Kronos systematycznie pożerał więc własne dzieci. Kiedy urodził się Zeus zrozpaczona Reja (która straciła tak już pięcioro dzieci), ukryła go gdzieś na Krecie w jaskini na górze Dikta, czy Ida. Wykarmieniem oseska zajęły się pospołu koza Amaltea i pszczoły. W swoim czasie wdzięczny Zeus przydał im za to boską, złotą barwę oraz… żądła. W tym micie widzę też związek z Kanaanem, krainą „mlekiem i miodem płynącą”. W samej Biblii pszczoły i miód przywoływane są kilkadziesiąt razy, takie odwołanie znajdziemy też w Koranie. Nic w tym dziwnego! Cywilizacje śródziemnomorskie nie tkwiły przecież w izolacji. Przeciwnie, kwitł handel, osadnictwo oraz wymiana idei. Największe wszak zasługi w rozwoju bartnictwa bez wątpienia są dziełem starożytnych Greków. Z przyrodzoną sobie biegłością dokonali wielu trafnych obserwacji, wyciągnęli właściwe wnioski i przekuli je w praktyczne zasady pszczelarstwa aktualne do dzisiaj. Ich spuściznę przejęli zaś Rzymianie. Przejęli i udoskonalili, w czym byli mistrzami. Czerpali bowiem pełnymi garściami z dorobku podbitych ludów. Osiągnięcia pszczelarzy z Arabii, Azji Mniejszej i Afryki, Celtów, Iberów oraz Brytów zostały dostrzeżone, docenione i zaadaptowane. Zaś po upadku Imperium w Europie nadal je kultywowano, zwłaszcza w klasztorach. Zdając sobie sprawę z korzyści czerpanych z bartnictwa, starano się przeciwdziałać gospodarce rabunkowej. Pierwotnie były to zakazy i nakazy o charakterze zwyczajowym, a także religijnym. Później, wraz z powstaniem scentralizowanych ośrodków władzy, pojawiły się regulacje prawne. Stanowiono je również na ziemiach Rzeczypospolitej, które Ibrahim ibn Jakub opisywał jako „krainę mlekiem i miodem płynącą”.

I tak P.T. Szanowni Państwo dotarliśmy do crème de la crème rozprawki: miodosytnictwa. Miody pitne pojawiły się wcześniej niż wino. Wedle mitologii greckiej to właśnie one były nektarem pijanym przez bogów. W świecie śródziemnomorskim przegrały jednak z winem z prostego powodu: wino jest dużo tańsze. Miodosytnictwo rozwijało się w tych regionach, gdzie nie dało się uprawiać winorośli. W Europie były to domeny Celtów, Ugrofinów, Skandynawów i Słowian. Dlaczego jednak miody pitne były tak drogie? Służę garścią informacji na podstawie naszych rodzimych tradycji. Miody pitne powstają w wyniku fermentacji brzeczki, czyli miodu zmieszanego z wodą. Potrzebna jest zatem czysta (chemicznie i mikrobiologicznie) woda, o co do XX wieku wcale nie było łatwo. Kwestią zasadniczą jest rodzaj użytego miodu. Za najszlachetniejsze uchodziły lipniaki, wyrabiane z miodu lipowego. Dzięki jego jasnozłotej barwie powstaje najszlachetniejszy likwor, niemal bezbarwny. A w naszym klimacie lipy kwitną tylko w lipcu… Brzeczkę można poddać obróbce termicznej, uzyskuje się wówczas miody sycone. Pasteryzacja pozwala na użycie właściwych szczepów drożdży, bez wątpienia troskliwie pielęgnowanych oraz strzeżonych w miodosytniach. Od nich wszak zależała powtarzalność walorów smakowych i zapachowych trunku! W fermentacji miodów niesyconych uczestniczą też dzikie drożdże, więc hulaj dusza… Następne kluczowe rozróżnienie dotyczy składu brzeczki, czyli ilości wody przypadającej na jedną część objętościową miodu. Najzacniejsze półtoraki zawierały pół części wody, mniej zacne dwojaki jedną część, trojaki dwie części, czworaki trzy, i tak dalej… Im więcej wody, tym lichszy napitek. Te powyżej trojaka uchodziły za lurę dla gminu i gawiedzi. Wyrabiano też miody smakowe. Polegało to na syceniu brzeczki z odpowiednimi przyprawami korzennymi, ziołami, jagodami, owocami… I wreszcie, po zakończeniu fermentacji miody muszą być leżakowane. W przypadku półtoraków co najmniej przez 8 do 10 lat.

Tak, tak, Moiściewy! Sami widzicie, że wyprodukowanie zacnego miodu pitnego jest skomplikowanym, a zatem drogim procesem. Od XVIII wieku miodosytnictwo w Rzeczypospolitej zaczęło podupadać, głównie za przyczyną dużo tańszych węgrzynów importowanych od naszych bratanków. A rozbiory i zaborcy postawiły na nim kropkę. Jednakże dzisiaj odradza się ta szlachetna tradycja. Kilka polskich miodów uzyskało już unijne certyfikaty „Gwarantowana tradycyjna specjalność”, będące de facto ochroną marki. A konsumpcja miodów pitnych w Polsce przekracza już milion litrów rocznie. Pełen nadziei czekam zatem na restytucję szlaku…

W Wasze ręce perswaduję! Слава Україні!

Z.M. ♦

Autorzy
Zbigniew Mazgaj

Consultronix