Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

Co sprokurował Mansa Kankan Musa Keïta?

Autor:
Zbigniew Mazgaj

Wielce Szanowni Państwo! Pozwólcie, że opowiem Wam pewną, chyba mało znaną, acz inspirującą historię. A zatem: dawno, dawno temu… na początku XIII wieku, w Afryce, gdzieś nad brzegami Nigru niejaki Sunjata Keïta podporządkował sobie sąsiednie państwa. Zapewniło mu to kontrolę nad transsaharyjskimi szlakami handlowymi oraz dostęp do złóż złota i soli, nota bene mającej wówczas wartość złota. Tak stworzył podwaliny imperium Mali i przyjął tytuł Mansa, czyli Król Królów. Tytuł jak najbardziej zasadny, bowiem imperium było nietuzinkową, jak na owe czasy, federacją państw. Ich władcy tworzyli radę, w której mieli równe prawa niezależnie od majątku, wyznania, czy koloru skóry. W dodatku owa rada miała realną władzę: mogła wybierać i odwoływać Mansę. A wiemy o tym od samego Abū Zayd ‘Abd ar-Rahmān ibn Muhammad ibn Khaldūn al-Hadramī znanego u nas jako ibn Chaldun, XIV wiecznego arabskiego intelektualisty uważanego za jednego z prekursorów politologii, ekonomii i historiografii. Gospodarczym centrum imperium stało się Timbuktu, które wyrosło na największy w Afryce ośrodek kontrolujący crème de la crème ówczesnego handlu: obrót złotem, solą, kością słoniową i niewolnikami. Ale nie tylko! Stało się też, obok Bagdadu i Kairu, jednym z głównych ośrodków intelektualnych Islamu. Słynny uniwersytet Sankore mógł przyjąć równocześnie dwadzieścia pięć tysięcy studentów, oferując im system królewskich stypendiów oraz bibliotekę liczącą blisko milion manuskryptów. I tak Timbuktu zasłynęło jako najbogatsze miasto, Mali jako najbogatsze państwo, zaś jego władcy jako najbogatsi ludzie na świecie. I nie było w tym wiele przesady. Szczyt potęgi imperium przypadł na okres panowania wnuka Sunjaty, tytułowego Mansa Musy. Jako gorliwy muzułmanin postanowił on wypełnić jeden z obowiązków wiary – hadżdż – i odbył pielgrzymkę do Mekki1. Nie sam, rzecz jasna! Towarzyszył mu orszak liczący ponoć sześćdziesiąt tysięcy ludzi, w tym dwanaście tysięcy niewolników niosących po 4 funty złota. Do tego karawana wielbłądów dźwigających juki złotego piasku i soli, bele jedwabiu, kość słoniową… Słowem: niezbędnik pielgrzyma. Wszystko to było Musie potrzebne, by mógł wypełnić inny nakaz wiary – zakat – czyli rozdawanie jałmużny. Oczywiście w swoim niepowtarzalnym stylu. Ot, choćby w miejscach pozbawionych meczetów kazał je wznosić tylko po to, by w piątek w nich się pomodlić. I ruszał dalej. Kiedy zaś dotarł do Egiptu, on i jego ludzie rozdali w jałmużnie, jak się szacuje, około trzydziestu sześciu ton złota! Ta bogobojna hojność wywołała to, co wywołać musiała: gargantuiczną inflację. Wartość złota w Egipcie poleciała na pysk. Zważcie proszę, że ten kraj od zawsze był głównym producentem i eksporterem zboża we wschodnim basenie Morza Śródziemnego. Teraz jednak nieobdarowanych przez Musę nie było na nie stać! I tak ów złoty deszcz doprowadził do załamania eksportu zboża, rujnując fundament gospodarki. Wśród importerów zboża zapanował zaś głód, a ceny żywności poszybowały do firmamentu. W efekcie cały region na ponad dekadę pogrążył się w głębokim kryzysie. Kres położyła mu dopiero interwencja samego Musy, który skupił taką ilość złota, że mógł dowolnie ustalić jego cenę. Słono przy tym przepłacił, ale w końcu było go stać!2Przypomniałem sobie o tej historii, gdy natknąłem się w prasie na notatkę, że realna wartość nabywcza osławionego 500+ wynosi dzisiaj niespełna cztery stówki. Po dwóch latach od wprowadzenia! A tym razem Mansa Kankan Musa Keïta nie pomoże… Tak, tak Moiściewy! Stwierdzenie, że historia lubi się powtarzać to banał, niebanalne są źródła owej powtarzalności. Z moich przemyśleń wyłonił się obraz niewesoły: nie jestem bowiem pewien czy to przejaw ignorancji3, czy arogancji4 miłościwie nami rządzących. Oceńcie to proszę sami.Pozdrawiam Państwa serdecznie.Z.M.

1W latach: 1324-13262Mansa Musa był prawdopodobnie najbogatszym człowiekiem wszechczasów, jego osobisty majątek szacuje się na 400 miliardów dzisiejszych dolarów3ignorancja – nieznajomość czegoś lub brak wiedzy z jakiejś dziedziny (Słownik języka polskiego PWN)4arogancja – zuchwała pewność siebie połączona z lekceważeniem innych (Słownik języka polskiego PWN)

Autorzy
Zbigniew Mazgaj

Consultronix